piątek, 25 stycznia 2013

Szukaj pasji wszędzie: idealny dzień życia.

Ostatnio opowiadałyśmy Wam o szukaniu pasji przez wyobrażanie sobie, że właśnie zdiagnozowano u nas śmiertelną chorobę i mamy przed sobą ostatni rok życia. Wspomniałyśmy, że nie do końca uważamy to ćwiczenie za miarodajne, bo w "normalnym świecie" trzeba brać poprawkę na przyszłość i konieczność zapewnienia sobie przeżycia. 

Dziś ćwiczenie  bardzo podobne, ale jednocześnie fundamentalnie inne. Zainspirował mnie do wypróbowania tego artykuł znaleziony Art of Non-Conformity
W skrócie można to przedstawić w ten sposób:


Generalnie im więcej poświęcimy na to i im więcej wyłapiemy szczegółów, tym łatwiej będzie nam znaleźć sposoby poprawy naszego dziś. 

zdjęcie: Daria Orzeł 
(http://prze-blyski.blogspot.com/)
Co wyszło mi:
Mój idealny dzień życia zaczyna się bardzo wcześnie. Pewnie gdzieś koło 6.00 (tak, jestem zwolennikiem szybkiego wstawania). Zaczyna się od szybkiego prysznica i bardzo pysznego śniadania. Może nie codziennie coś innego, ale chciałabym jeść jakieś straszne pyszności i pić kawkę z kawiarki. Do śniadanka czytam sobie albo gazetkę, albo internet, słucham Roxy. Od siódmej robię coś albo na bloga, albo po prostu coś do jednego z moich aktualnych projektów. O ósmej zmierzam sobie do pracy- tutaj nie ma większego sprecyzowania co to za praca- chcę, żeby była w niej pewna elastyczność, kreatywność i dobre wykorzystanie moich zdolności. Praca jest na tyle blisko, że sobie idę do niej pieszo. Albo pracuję z domu- to też mogłoby być bardzo idealne (mam swój gabinecik i tam sobie pracuję)

Pracuję max 8h (często mniej, bo wyrabiam się ze wszystkim szybciej). Po pracy szybciutko do domu, robię/podgrzewam szybki ale pyszny obiad i ruszam spotkać się ze znajomymi, albo gdzieś na miasto (na koncert, na spacer do kawiarni, gdziekolwiek). Po powrocie do późnego wieczoru siedzę sobie z M i albo coś oglądamy, albo ja czytam/piszę a on gra i sobie rozmawiamy. Na dobranoc kąpiel relaksująca. I spać. 

Inaczej jednak w weekend. Chciałabym, żeby moje weekendy mijały na Przygodzie. Pakuję się i jadę gdzieś, gdzie mnie nie było. Albo odwiedzam rodziców i brata, ale to nie jest jedyna aktywność dnia. Próbuję ciągle czegoś nowego. Sportu może też. Jeżdżę, odkrywam. Jem takie rzeczy, które by mi nie przyszły do głowy. W ten deseń. Tutaj nie ma konkretów, bo chciałabym, żeby moje weekendy były niespodziewane i pełne fajności. 

jak wygląda mój dzień powszedni?
- wstaję o 4.00, 5.00, 6.00 lub 7.00 w zależności od tego jaką mam zmianę w pracy
- szybko się myję i jem kanapki i piję kawę jaka jest
- jadę do pracy 1h, jestem tam 8,5h, wracam znów 1h. 
- rezygnuję z obiadu z lenistwa
- walę się na łózko i oglądam seriale, czasami spłodze jakąś notkę. 
- śpie, i kolejny dzień
- weekend zlewa mi się z normalnym tygodniem, bo pracuję i w tydzień i w weekend. 

Room for improvement? I think so. 

1 ludzików powiedziało co myśli:

ulul pisze...

Fajne to ćwiczenie :) Dla mnie na pewno w tej idealnej codzienności nie byłoby tyle dojazdu - wolałabym mieć do pracy spacerkiem 10 minut niż moje obecne 20-30 minut komunikacją miejską :). Lubię tramwaje, ale nie aż tak ;).

A wyobrazić sobie konkretną PRACĘ jaką by się codziennie robiło to chyba najtrudniejsza rzecz na świecie jeśli jeszcze nie znalazło się idealnej pracy, hehe.

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Best WordPress Themes