Jednym ze sposobów szukania pasji i powołania jaki znalazłam, jest wyobrażenie sobie, że właśnie usłyszało się śmiertelną diagnozę u lekarze. To koniec. Został nam rok życia. Jak chcemy spędzić ten rok? Co chcemy przez ten czas robić?
Odpowiedź, którą udzielimy na to pytanie, pokazuje co tak naprawdę chcemy robić z naszym czasem. No i idealnie- właśnie to powinniśmy robić.
U mnie wygląda to tak- oczywiście natychmiastowo rzucam pracę, sprzedaję wszystko co mam cenne i co może dać pieniądz i wyjeżdżam. Chcę jechać do Gruzji, do Rumunii i Bułgarii, na Białoruś, do Stanów i do Kanady (bardzo możliwe, że finansowo wystarczy mi tylko na autobus do granicy...) Napiszę w końcu swoją powieść życia, i spotkam się z każdą wartościową osobą, która kiedykolwiek miała jakiś udział w moim życiu. Ugotuję sobie najróżniejsze jedzenie świata. Poczytam wszystko czego nie czytałam jeszcze z listy książek BBC! Pojadę na Coachelle! Urządzę wspaniałą imprezę dla wszystkich moich przyjaciół.
Hmm... choć cel może i szczytny, nie do końca się zgadzam z takim stawianiem sprawy. Rzeczywistość niestety wygląda tak, że trzeba mieć jakiś dochód. Trzeba prozaicznie mówiąc, "mieć na chleb". I choć wspaniale byłoby spędzić życie intensywnie realizując swoje pragnienia i cele, objadanie się smakołykami dziś, może spowodować, że jutro przyjdzie nam głodować. Dlatego, choć wymyślanie tego, co chce się zrobić przed śmiercią fajnie przypomina o tym, by trzymać się marzeń, druga strona medalu to konieczność przeżycia w tym czasami okrutnym świecie.
Warto jednak spojrzeć na rzeczy, które wypisałam sobie na mojej liście rzeczy do zrobienia: mamy tutaj podróże, pisanie, znajomych i jedzenie. Są to jakieś obszary zainteresowania, które muszą być obecne w moim życiu, by czuć, że jest pełne.
W kolejnym odcinku pokażemy wariację na temat tego ćwiczenia, która ma większe przełożenie na PRAWDZIWE Życie.
0 ludzików powiedziało co myśli:
Prześlij komentarz